Blog > To lubię

znalezionych: 32, strona 5 z 7
<<<  •  1  2  3  4  5  6  7  •  >>>

M jak Magia, M jak Muzeum

2007-11-13 16:59:26

Dziś dzień pisania. Piszę od rana :) Ostatnie strony nowej książki. Tej, której tytułu nie ujawniam..

Za to wczoraj wybrałam się wreszcie do Muzeum Książki Dziecięcej - jednego z najbardziej magicznych miejsc, jakie widziałam. Już sama droga do Muzeum jest magiczna. Jak z książki dla dzieci (opuszczone sale Pałacu Kultury i Nauki skojarzyły mi się ze starym kinem, w którym ukrywali się młodzi uciekinierzy w "Królu złodziei").

Samo Muzeum to podróż w czasie: pomiędzy wielkimi regałami wróciłam do czasu pierwszych wizyt w szkolnej bibliotece, kiedy byłam tak mała, że większość półek była poza moim zasięgiem i ledwie mogłam dojrzeć grzbiety stojących na nich książek. Teraz, przy tych wielkich, wysokich regałach czułam się podobnie. Zwłaszcza, kiedy widziałam tam grzbiety książek z czasów, kiedy właśnie byłam dzieckiem...

Oczywiście były tam książki jeszcze starsze i niesamowicie było brać je do rąk, odkrywać rysunki i "bazgrołki" dzieci, które czytały te książki sto lat temu...

Dzięki pani Ewie Grudzie dowiedziałam się o tych książkach wielu ciekawych rzeczy, ale nie będę ich tu zdradzać... Darek, który był tam razem ze mną i zrobił te zdjęcia, wpadł potem na pomysł, który być może zostanie zrealizowany, a wtedy na pewno dam znać :)

Poniżej malutka namiastka tego, co można znaleźć w zbiorach muzeum.

Dziewczynka czytająca książkę...

Chłopcy, rozmawiający o tym, co przeczytali...

Najstarsze polskie czasopismo dla dzieci - "Dziennik dla dzieci" - współtworzony i kolportowany przez dzieci.

Dedykacja w książce z 1838 roku.

Ostatnio czytałam o "nowym pomyśle", jakim są tzw. minibooks... A jaki tam on nowy? Oto malutkie książeczki z roku 1828!

Nie wiem, czy wiecie, że pomysł na historię o małych ludkach, które wybrały się na jagody, nie powstał w wyobraźni Marii Konopnickiej... Oto stare wydanie "Na jagody" oraz... oryginał.

A teraz zdjęcie tylko dla ludzi o silnych nerwach.
Wrażliwcy, lepiej na to nie patrzcie!
Oto strony ze strasznym utworem, przed którym należy chronić dzieci, choć powstał on w celach dydaktycznych (i długo im służył).
Jeśli nie widać, o co chodzi... to dobrze, ale rozczarowanym zwolennikom mocnych wrażeń zdradzę, że rzecz opowiada o chłopcu, który nie lubił obcinać paznokci i spotkała go za to kara. Straszliwa. Ostatnie wersy brzmią

"Płacze Julek, żal niebodze,
A paluszki na podłodze"

Tytuł tej notki nie był inspirowany telenowelą, której nie znam, ale książką Neila Gaimana "M jak Magia" :)

 

Kornel Makuszyński i nagroda jego imienia

2007-09-26 16:54:34

"Amelka" znalazła się na liście książek nominowanych do Literackiej Nagrody im. Kornela Makuszyńskiego. To miła wiadomość, zwłaszcza z uwagi na zasługi patrona nagrody.

Jako dziecko bardzo lubiłam książki Pana Kornela: od Koziołka Matołka i Małpki Fiki-Miki po książki dla młodzieży. Jego bohaterowie byli niezwykłymi postaciami, żywymi, oryginalnymi i z nieprzeciętną fantazją. Teraz - nadal polecam te książki młodym czytelnikom. Pomimo, że od ich powstania minęło wiele lat, nie straciły na świeżości.

Kornel Makuszyński pisał dla wszystkich: maluchów, nastolatków i nawet dorosłych. Nie wybierał "wąskiej specjalizacji" czytelników i interesujących ich tematów. Bohaterami jego książek byli chłopcy, dziewczyny i zwierzaki.

Po latach, rozmawiając z koleżanką o postaciach dziewczynek i kobiet w polskich książkach dla dzieci, doszłyśmy do wniosku, że najbardziej "feministycznym" autorem polskim jest właśnie Kornel Makuszyński. Bohaterki jego książek są bez wątpienia kobiece, a przy tym mają ogromne pokłady energii i fantazji. W obliczu problemów nie cierpią w milczeniu, oczekując na dzielnego rycerza na białym koniu, który wszystkim się zajmie, ale biorą sprawy w swoje ręce i załatwiają je po swojej myśli. Szalona panna Ewa, dzielna Irenka, Basia o awanturniczych losach - to dziewczyny, od których i współczesne nastolatki mogłyby wiele się nauczyć. W książkach Kornela Makuszyńskiego nie brak także świetnych postaci męskich, od "Szatana" z siódmej klasy, po zwariowanych Jacka i Placka.

Niewielu autorów potrafi tak znakomicie łączyć komizm z dramatem, sprawy ważne, z zabawnymi sytuacjami. A ze wszystkich jego dzieł aż bije po oczach wiara w ludzi, w to, że w gruncie rzeczy nawet najobrzydliwsze kanalie są w głębi duszy całkiem przyzwoitymi ludźmi, tylko coś przeszkadza im pokazać się światu od tej strony.

To dla mnie wielki zaszczyt być nominowaną do nagrody "firmowanej" przez takiego autora.

 

Kiedy byłam w Waszym wieku ;D

2007-09-16 19:21:51

Ania skłoniła mnie, żebym pokazała zdjęcia z czasów, kiedy byłam w wieku moich czytelniczek i opowiedziała, jak się wtedy żyło.

Tak się niestety składa, że nie mogę znaleźć żadnej sensownej fotki z czasów, gdy miałam 12-13 lat. Być może dlatego, że w owych czasach nie robiło się tylu zdjęć, co teraz. Nie było aparatów cyfrowych, a analogowe aparaty fotograficzne miało znacznie mniej osób. Zwykle jeden taki aparat przypadał na rodzinę i robiło się nim zdjęcia tylko przy specjalnych okazjach (śluby, komunie, itp.), bo odbitki były drogie. W efekcie niewiele mam zdjęć z tych czasów, a na tych, które mam nie bardzo mnie widać. Niespecjalnie pchałam się przed obiektyw i na zdjęciach z rodzinnych uroczystości znajduję się zwykle na trzecim albo czwartym planie ;) A na zdjęciach szkolnych... No cóż na wiele zdjęć mojej klasy się nie załapałam (prawdopodobnie byłam chora i nie było mnie w szkole).

Wyszperałam zdjęcie z legitymacji szkolnej, zrobione, kiedy miałam niecałe 9 lat - służyło mi w owej legitymacji przez długie lata, dlatego wygląda tak, jak wygląda. ;) Na zdjęciu mam elegancką sukienkę - biało-granatową (jedyne wówczas dopuszczalne w szkole kolory - było wtedy mundurkowo i szaro-buro;/). Pamiętam, że sukienka gryzła.

Na drugim zdjęciu mam 14,5 roku i zaczynam naukę w liceum. Jest to fragment zdjęcia klasowego i jak widać, na nim też znalazłam się na dalszym planie. Zdjęcie był kiedyś kolorowe, teraz jest głównie bordowe ;)

Jak wtedy było?

Długo by opowiadać...

Nie było internetu, cyfrowych aparatów, empetrójek, telefonów komórkowych, blogów. Było zdjęcie klasowe raz do roku (bez wcześniejszej zapowiedzi! stąd tyle osób na zdjęciach z tych czasów ma "niewyjściowe" fryzury i takie sobie ubrania, na których normalnie i tak nosiło się workowate, bezpłciowe mundurki), aktualne przeboje przy dobrych wiatrach można było czasem usłyszeć w radio, a kto miał magnetofon i niebywałe szczęście, które pozwoliło mu upolować kasety do niego - mógł je sobie nagrać. Telefonów nawet stacjonarnych nie miała większość społeczeństwa - pamiętam jaką frajdę sprawił nam pierwszy telefon w domu. Co prawda miał on wspólny numer z połową bloku i do konkretnych mieszkań dzwoniło się przez numer wewnętrzny, ale za to w obrębie tego numeru rozmawiało się w ramach abonamentu. Kiedy tylko zdołałyśmy podpiąć się do telefonu, gadałyśmy, dopóki nas rodzice nie przegonili :) No a zamiast blogów były pamiętniki, w wieku 12-14 lat pisałam coś w swoim prawie codziennie i nosiłam ze sobą - kilka, a potem kilkanaście zeszytów, wszędzie, gdzie się udawałam (do szkoły, na obozy, itp;)).

 

Marcin Pałasz

2007-07-05 12:33:04

Wspominałam już o moim "koledze po piórze", którego poznałam osobiście na majowych targach, ale nie wspomniałam, że wcześniej poznałam jego książki. Pierwsza, która trafiła w moje ręce zachwyciła mnie początkowym zdaniem ("Jak dorosnę, zostanę znaną murzyńską piosenkarką"). Potem okazało się, że to zdanie podbiło także Panią Danusię - nieocenioną redaktor moich (i Marcina P.) książek.
Marcin Pałasz też ma stronę w internecie i wygląda na to, że autorzy takich trochę zwariowanych książek dla młodzieży z naszego pokolenia, wychowali się na tych samych książkach i mają podobne zainteresowania i cele. :)

Strona Marcina Pałasza

 

Pasje Ani

2007-07-03 12:04:25

Lubię tworzyć różne rzeczy. Czasem coś ozdobię, czasem wyszyję... wzorek typu ""one-nighter" (do zrobienia w jeden wieczór) na ogół wyszywam około pół roku...

Za to ta dziewczyna ma tempo, które zawsze wprawia mnie w podziw. Co parę dni pokazuje na swoim blogu nowe dzieło - dopracowane, przemyślane - a warto zaznaczyć, że pasje Ani - haft i decoupage są bardzo czasochłonne, a ona pracuje na pełny etat na odpowiedzialnym stanowisku. Jak widać, ludzie z pasją zawsze znajdą czas, by się nią zająć.

Ania wygrała właśnie konkurs haftu. To jej praca konkursowa.

A to adres blogu Ani

Sztuka oswojona

 

znalezionych: 32, strona 5 z 7
<<<  •  1  2  3  4  5  6  7  •  >>>

Copyright by Katarzyna Majgier 2006 - 2012